sobota, 24 stycznia 2015

Szczęśliwej drogi już czas...

Poszukuje pracy, czyli spektakl życiowy jak nie pracować.

Od kilku miesięcy jestem mało dumnym absolwentem, mało ważnej uczelni. Jak każdy świeżak na rynku pracy, szukam okazji do wkręcenia się w te chomicze koło. Zacząłem od utopijnej wizji pięknego biura (albo przynajmniej żeby szef takowe miał), zarobków na poziomie min. 2000 PLN, parking dla autka (mile widziany). Jak wiadomo, w PL bywa jak bywa, więc oczekiwania zmniejszyłem do... Umowy o pracę. I tyle!

Spośród wszystkich ofert pracy zamieszczanych (w zasadzie nie wiem przez kogo) na portalach olx /gumtree wybieram właśnie te, które mają w rubryczce "Umowa o pracę". Głównie chodzi mi tutaj o ubezpieczenie zdrowotne i jakiekolwiek prawa nabyte w drodze świadczenia usług dla pracodawcy.

Umowy na zlecenia to w rzeczywistości zaproszenie na kawę, bez gwarancji, że zakończy się seksem. Więc skoro nie ma gwarancji zapłaty to idę dalej. Główny sektor obrany to ORIGAMI. Czyli sztuka zaginania czasu w towarzystwie papierów. A więc mam już określone wymagania, swoje przesiedziałem na uczelni (Taka prawda, tam się ogólnie przesiaduje) i mam kwitki więc szukamy.

Praca biurowa jest dość kreatywnie postrzegana przez potencjalnych pracodawców wystawiających swoje oferty na portalach. Kiedyś (przynajmniej tak mi się zdaje) praca biurowa to przede wszystkim administracja, kadry, finanse. Dziś, to dzwonienie do ludzi w różnym celu lub nawet domokrąstwo. No ale jak to ? Wszak nawet jeśli chodzisz po domach i naciągasz ludzi, to kiedyś wracasz do biura zrzucić umowy (hie hie) a więc biurowa, tyle że po godzinach pracy zasadniczej.

Przez pierwszy miesiąc dziwiłem się, nikt się nie odzywa tylko Call Centra i agencje marketingowe.
Drugi miesiąc odbyłem aż 2 poważniejsze rozmowy (niestety bez skutku).
Trzeci miesiąc, załamka i mała refleksja. Wspominałem wcześniej, że w zasadzie nie jestem pewien do kogo wysyłam CV. Większość ofert (znakomita większość!) nie ma w treści oferty pracy, nazwy podmiotu, adresu, telefonu kontaktowego. Nie wierzycie ? Sprawdźcie sami!. Każdy kto wysyła CV przez wyżej wymienione portale nie ma ani informacji gdzie je wysyła, ani nie ma pewności czy wysyła je naprawdę do osoby zainteresowanej. W rzeczywistości okazuje się, że ponad 50 procent aplikacji trafia to zaledwie 2 -3 użytkowników tego portalu. (pośrednik, łowca). Ty tracisz czas, on oszczędza zarówno czas jak i buduje sobie super bazę ewentualnych pracowników na sprzedaż.

Po długo oczekiwanym poszukiwaniu pracy, blisko 10 rozmowach kwalifikacyjnych (w naprawdę różnej jakości firmach) zdecydowałem usiąść i wziąć to co akurat mam pod ręką. Robię to tylko dlatego, że nie chcę wylecieć z "obrotu". W poniedziałek udaję się na 2 fazę rekrutacyjną, która pewnie zakończy się postanowienie wysłania mojego tyłka na tzw modny entry level. Szkolenia itp. itd.

W związku z tym, skoro pojawią się pieniążki (ich ilość oczywiście jest zależna od mojego zaangażowania :P) - albo klienta w zasadzie hehe mam okazję zapowiedzieć nowy projekt.
Projekt który leżakuje już dość długo a którego wykonanie to czysta przyjemność.

O co chodzi ?

Akcja odmładzania autka wchodzi w fazę początkującą. Na osobnym blogu względem tego będę zdawał wszystkim zainteresowanym fotorelację z prac nad samochodzikiem, oraz historię sukcesów i porażek związanych z mechanikami.

Jednocześnie ten blog zamieni się pewnie w obszar poświęcony refleksją człowieka pracującego, nie tam gdzie chce, nie za tyle co chce (ale co mogę, jestem CHÓMANISTOM) .

Pozdro i do usłyszenia!

wtorek, 3 czerwca 2014

Zakupów czar...

 Za oknem zawitała na dobre wiosna, a już niedługo będziemy mieć lato. Jak zawsze te ciepłe dni ochoczo wykorzystywane są do organizacji ślubów i wesel. Nic bardziej normalnego, wszak wątpliwą przyjemnością byłoby ubieranie na siebie kilometrów płaszczy coby czmychnąć na przysłowiowego dymka, lub dwa jak w moim przypadku. Ale wesela oprócz zabawy to nie tylko para młoda, wódeczka ze szwagrem czy tańce ale swoistego rodzaju rewia mody dla Pań. I tu dochodzimy do sedna tego wywodu. Mianowicie Śluby to idealna okazja dla Pań coby zacząć znów znane nam wszystkim narzekania. Gdy już się nasłuchamy odnośnie tego jak prawie że pękająca szafa nie zawiera nic wartego założenia na taką okazję, zaczynają się manewry :) I to dosłownie.

Osobiście nie posiadam jeszcze małżonki ale będąc studentem, dodatkowo mieszkającym z rodzicami (tak jest wygodniej i taniej przyp. Autor-pasożyt ) mam "przyjemność" uczestniczenia we wspomnianych manewrach z perspektywy ( jak już pewnie podejrzewacie) osoby przegranej. Tzn wrobionej na obwożenie po sklepach przez ojca :)

Jako że paliwo jest "sponsorowane" to nie ma wyboru. Dobra mina do ..beznadziejnej gry.
No i co tu począć. Ale do konkretu. Podczas taktycznego rozpracowania asortymentu sklepów typu ZARA, Mohito i wielu wielu innych których pamieć moja chce się wyprzeć jak najszybciej, męska część genów starała się czymś zająć. Ale czym ? Linia frontu jest patowa. Wszędzie ciuch ... i to kobiecy.. Gdzie więc patrzeć ? Patrzysz sobie na lampki, zraszacze, ewentualnie na ładniejsze Panie , ale nadal coś jest nie tak .... To samo mogę, ba powinienem robić w bardziej neutralnych miejscach, ale na pewno nie w kobiecym sklepie... Czekając tak już z pół godziny aż wyjdzie prowodyr całej eskapady z przymierzalni, człowiek z braku pomysłów rozpoczyna obserwacje.
Do czego one prowadzą ? No cóż istnieją różne odpowiedzi , ale w moim wypadku jest kilka punktów :)

Brunetki i ogólnie ciemnowłose mają większe i kształtniejsze pupy jak reszta odcieni blondu :)
Blond i rude mają większe absy.
Najgorzej z rasy męskiej ma, ochroniarz tych sklepów
W sklepie zawsze pracuje jedna dziewczyna prosto z rozkładówki CKM, dwie którymi nikt by nie pogardził i ta ostatnia typowo ... nie pasująca do otoczenia ...
Na sklep przypada około 16 dysz przeciwpożarowych. Rozłożonych w odległości ok 2 metry każdy względem drugiego
Średnio 40 procent powierzchni w każdym sklepie jest niezagospodarowana.
W każdym sklepie są przynajmniej 3 lustra na sali sklepowej (nie wiem ile jest w przybieralni, żadna fajna nie wchodziła :P )

Instrukcja hydrantu ściennego jest bardzo pouczająca i wciągająca:) Podczas długotrwałego pobytu w jednym sklepie, zauważyłem że takich nieszczęśników (pomijając Jacykowa i jemu podobnych) było więcej, co ciekawe każdy(sic!) przestudiował tę samą instrukcję hydrantu. Był to bodajże jedyny moment kiedym mieliśmy normalne miny, ot byliśmy sobą.


I ostatnia, jeśli nosisz się w miarę elegancko, załóż ręce na klacie i co druga babka będzie Ciebie brać za ochroniarza :) Ma to te swoje plusy, że możesz chwilę z nimi pogadać, odprowadzić do przymierzalni i ... .yhmym .. Tak jak mówiłem nie byłem w przymierzalni.. .. ale gdzie to my byliśmy...
Ogólnie doszedłem do wniosku że zarówno kupujące, jak i sprzedające, a nawet pójdźmy dalej właściciele tych sklepów nie są zbytnio skorzy ulżyć naszym cierpieniom w ich sklepach. Dla tego taka propozycja z mojej strony, przydałaby się kanapa, jakiś TV na ścianie (koniecznie z programem TVN Turbo etc) albo przynajmniej podrzućcie jakich magazyn motoryzacyjny na ławeczkę koło przymierzalni.

Dziękuje.... zmęczony liczeniem kafelków klient- dowozi-ciel :)

piątek, 6 grudnia 2013

Ballada o cierpliwości automaniaka...

Hej wszystkim !
Od kilku tygodni jestem na tak jakby odwyku. Ktoś złośliwy, czytający wcześniejsze posty mógłby rzec, że jest to z pewnością odwyk narkotykowy i być szczęśliwy, że to nastąpiło, co prawda późno ale nastąpiło.
Otóż nie! Jedno co łączy mój odwyk z tego rodzaju terapią  to fakt, że jest on przymusowy.

Ogólnie jestem osobą, mało cierpliwą jeśli idzie o samochód, tym razem poszło jakoś inaczej ale zaczynam powoli dostrzegać że moja niecierpliwość znalazła nową formę przybierania formy i tak oto podstępnie niczym Jamnik Ninja jebneła mnie dziś prosto w nos. Wszystko za sprawą ntej osoby która zapytała się mnie:
"Gdzie jest Twój samochód? Coś ostatnio go nie widuje? Jakiś wypadek ? "
No i stało się, trafiło mnie na całego. Załączył się we mnie syndrom małej, płaczliwej księżniczki mieszkającej w różowym pokoiku i tak oto właśnie jestem po całej sesji wyświetleniowej (O ile takie słowo istnieje) i jedyne co mogę zrobić to ... RYCZEĆ . (ale nie jak jakiś rogacz)
Zresztą jakby nie patrzeć to ostatnio podpadam już pod profil psychicznego człowieka, ot cała sytuacja wywołuje u mnie czasem napady dzikiego śmiechu i płaczu (zazwyczaj naraz )

Cała sprawa byłaby powiedzmy mało poważna gdyby nie fakty. Otóż:
- od 2 miesięcy nie mam auta
- od 2 miesięcy nie mam przyjaciela (mocno się przywiązuje :) )
- od 2 miesięcy jeżdżę MPK (to już samo w sobie jest dobrym powodem do rozpaczy)
- od 2 miesięcy na ulicach widzę wszystkie Passaty takie jak moje (szósty zmysł )
- od 2 tygodni zanikł u mnie nawyk wyglądania na samochód ( po każdym hałasie dochodzącym z ulicy)
- od 2 tygodnie nie mam problemu z płynnym ruszanie/ redukcją biegów bez tzw haczenia, w aucie mojego ojca (jeżdżę normalnie dieslem, a tato benzyniakiem)
- od 1 miesiąca nie dziwię się gdzie jest moje auto patrząc na wolne miejsce pod domem
- od 1 miesiąca nie jeżdżę regularnie do dziewczyny ( hihi tak wiem...)
- od 3 miesięcy nie byłem na zlocie VW (dziękuje dwóm za złośliwe pytania dotyczące absencji XD )
I teraz najlepsze:
- od 2 miesięcy nie mam dokładnej diagnozy usterki (sic!)
- od 2 miesięcy jestem lżejszy o jakieś 2500 plnów (sic again!)
- od 2 miesięcy pluję sobie w brodę że... nie dałem auta do innego mechanika ! (poniekąd go rozumiem, ale trzymam się faktów)


Jutro idę tam (do samochodowej kliniki złomu) i albo odpali albo nie...
Trzymajcie kciuki!!!
Jak byście zobaczyli w Poniedziałek moje auto na allegro z dopiskiem "sprawne" to morda w kubeł XD

wtorek, 29 października 2013

Technika vs Pedi/Mani coś tam...



Pewnie pamiętacie te czasy jak byliście mali, gdy na samą myśl że trzeba pocałować dziewczynę (to odnośnie panów) albo chłopaka (to dla drogich pań) wzdrygaliście się na samą myśl ?

Czasami odnoszę wrażenie, że już od początkowych lat naszego żywota czujemy pewne klimaty. Wiemy jak inna jest płeć nam przeciwna. Inna czyli np. dziwna, nielogiczna, niekumająca, infantylna (chociaż w przypadku dzieci to powiedzmy nadużycie :P ) etc. etc.
Posiadając już tych kilka wiosen na karku, odnoszę wrażenie że im dłużej przebywam z płcią przeciwną (nie dotyczy tych chwil... hehe) że te sprawy nie uległy przedawnieniu. Do dziś wszak staramy się zrozumieć płeć przeciwną (bez powodzenia), poznać ją (tu oprócz aspektów anatomicznych też polegliśmy) i przede wszystkim z nią jakoś żyć. Pytanie tylko czy się da to zrobić ot tak ?

O ile scenariusze mogą być różne, typu facet "mięknie", robi się potulny, romantyczny, czuły na potrzeby kobiety (piszę tu specjalnie w ten sposób bo zakładam że większość Pań już ma taki program na stałe, przynajmniej większość), czy też staję się testosteronową bombą  i jest zaborczy, czujny vel zazdrosny, ogólnie jest władcą i panem  to nigdy nie ma gwarancji że któryś z powyższych typów się sprzeda i zostanie zaakceptowany. Nie ma złotego środka. I tyle.

Teraz trochę szowinistycznej herezji (a co!)
Zastanawia mnie tylko jedna rzecz, jak wiadomo najbliżej "złotego środka" jest typ mieszany, czyli kiedy jest spokój i ład to facet ma być "miękki", a gdy są problemy ma się stać leaderem i wyprowadzać z opresji (czy to bójka pod Makro, czy też spłata kredytu ). Ale czy aby zawsze musi być tak że to facet się podporządkowuje/ dopasowuje ?
Żyjemy w czasach gdzie o równouprawnieniu kobiet słyszał już nawet przedszkolak, tymczasem mimo nabycia przez nasze drogie Panie praw o których inne smutne Panie w czarnych burkach w ogóle nie śmią marzyć, spotykam codziennie na swej drodze kobiety które chyba z założenia wychodzą że nie muszą konkurować z facetami lub łagodnie mówiąc egzystować w tej samej płaszczyźnie co my. Mówi się że są tematy w których faceci są lepsi i tematy w których kobiety są lepsze. O ile jestem w stanie zrozumieć faceta który nie zna się na padi coś tam i mani -to samo, makijażu itp (bo tego NIE STOSUJE!)
to nie rozumiem dlaczego kobiety boją się wejść w tematykę techniczną, (są oczywiście wyjątki, ale świat tak jest złożony że rządzi ogół srry..) Wszak nie jest to jakaś "nasza" domena. Technika/ fizyka/ komputery etc obowiązują nas tak samo wszędzie. Dlaczego rozmawiając z innym facetem nie mamy na ogół problemu ze znalezieniem wspólnego tematu (np. motoryzacja, sport ) a z kobietą jest już to czasami awykonalne?
O ile są tematy typu kuchnia gdzie obie płci na ogół się dobrze wypełniają (ale na miłość boską ile można o tym gadać) to o innych rzeczach nie ma już mowy. Technika? (może co 10ta kobieta coś ogarnia) Samochody? (pod warunkiem że rozmowa dotyczy bagnetu olejowego), sport? Tutaj jest niby ciut lepiej, ale jeszcze daleko od "normalności".  Czy naprawdę jest tak źle jak ja to widzę ? Może mam za słabe prochy i mój dealer mnie rypię po całości?:P

Póki co jedynym wyjściem jest chyba piwko ze znajomym.

A więc za Wasze zdrowie Panowie i Panie!

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Jak to jest z tymi kobietami (Czyli żartem pisane)

I tak oto dopadło mnie to co dopada chyba każdego będącego w związku. Wątpliwości.
Na początku jak to bywa pomocy i odpowiedzi szuka się u kumpli ew. u brata. Jako że w moim bracie oparcie w postaci dobrej rady nt. związków odpada z góry, skazany byłem na kumpli. Jednak i tu nie mam farta, bo rzeczmy, że brak im obiektywizmu. Jeden w stanie upojenia- początek związku, drugi zaś przypomina mi ostatnio bardziej okręt wojenny- koniec związku :) I tak oto trzech kumpli w różnych fazach.

Brzmi jak początek dobrej komedii, tyle że... to nie jest komedia a raczej dramat. Nie mniej humor mi się co jakiś czas jeszcze załącza i tak oto piszę tutaj. Temat który ja chciałbym wyłożyć (a który to rozłożył mnie w przedmeczu) to relacje na linii kobieta - facet. Co do subtelności już moje zdanie znacie. Tutaj bez zmian. W zasadzie subtelność jest mocno podobna jak mój wspomniany kolega - okręt. I tak jak już się pojawiła to zostały zgliszcza :) Co do rozmów wspólnych (gdzieś czytałem że jakiś mądry gościu piszę specjalne rozmówki damsko-męskie [prenumerata z mojej strony jak nic] ) to chyba nadal jesteśmy w dwóch różnych wymiarach. Ja zabłądziłem gdzieś w pobliżu galaktyki "Obłęd" a Ona słodziutka leci dalej w kierunku "Niewinnej świruski". Jakież to miłe że minęło sporo czasu gdy to się nacieszyliśmy sobą, bez większych "niby" zgrzytów przelatujemy przez życie. Ale oto jednak pojawiły się wątpliwości.

W zasadzie pisząc to (sam do siebie ? :P)- ale tak jest jakoś łatwiej zasnąć, zastanawiam się dokąd chcę iść w tym życiu no i co jasne z kim. Mniej więcej oboje jako tako określiliśmy swoje marzenia. Punkty wspólne, przewidywalnie, dzieci, dom, auto i ogród (wolałbym wielką halę do ...i tu sto pomysłów na destrukcję spokoju sąsiadów). Z jednej strony stabilizacja, w miarę jako takie ogarnięte emocjonalnie życie. Tylko czy tak naprawdę tego w życiu chce przeciętny facet ? Swego czasu bardziej mi się widziało nocne życie, kilka mandatów za prędkość, lodówka zimnego browca i ewentualne podboje w wyniku jego nieustannego picia.
Sielanka prawda? :P

Ale jak to bywa zderzyłem się z gatunkiem (nazywa popularno-naukowa Kobieta z gatunku homo-sapiens)
Ogólnie przyjemne istotki w pierwszym kontakcie. Ale też dużo zależy od danej jednostki. Są wiecznie płaczące, bywają też osobniki wiecznie głupie (istnieją i mądre osobniki - ostatnie badania potwierdzają że istnieje taka grupa). Z punktu ekonomii i ogólnej satysfakcji najlepsza jest grupa entuzjastycznie nastawiona do bez zobowiązującej zabawy. Ale takich jest mało. Dlatego duża grupa męskich przedstawicieli gatunku musi szukać na własną rękę innych gatunków. lepszych, gorszych.

Ale kończąc te złośliwości przejdźmy do meritum. ^^ <evilface>

Chyba każdy z nas lubi sytuację gdy wszystko jest jasne i gra w miarę po jego myśli. Tymczasem najczęściej związek z kobietą przypomina mecz reprezentacji narodowej pewnego biednego postkomunistycznego narodu. Ani gra nie jest jasna, czysta - ani wyniki chociażby bliskie założeniom. Ale mówią "nic się nie stało". I tak oto żyjemy dalej. Tymczasem do mojej głowy przychodzą myśli które ani nie chcą obstawiać na takie mecze, ani chcą dalej wierzyć że kiedyś się uda zwyciężyć w takiej konfiguracji. W rzeczonej sytuacji obstawiałbym siebie jako wiernego kibica, zaś naszą kochaną kobitkę w roli trenera. Ja jako kibic drę paszczę, płaczę, klękam, czasem (no dobra nierzadko) wyrywam krzesło i rzucam. Przyjmuję to za formę protestu. Trener zaś cieszy się z tego że ma posadę, Od kibiców dzieli go rząd płotów i kilku ochroniarzy, i nie chce zmian, lub uważa że jego intuicja jest bezbłędna. Może być tak że jego racja jest dobra, ale zawodnicy są do dupy (właśnie przyjmujemy że zawodnicy to swego rodzaju argumenty trenera) I tak oto dobre chęci się niweczy. I tak oto mnie biednego kibica nachodzą myśli czy zawierzać lepiej dobremu bądź co bądź trenerowi z głupimi zawodnikami czy nie przychodzić w ogóle na mecz? Łapiecie?...

C.d. Chyba. N.

P.S. A poza tym bądźmy dobrej myśli. Póki da się to wytłumaczyć na piłkę nożną to chyba jest lux co nie ? Co nie ?

sobota, 20 października 2012

*** Słowa niewypowiedziane ***



Drodzy rodzice.

            Wiem, że często nie zgadzacie się z tym kogo postrzegam jako mojego przyjaciela, z wyborami jakie podejmuje w życiu. Staram się to zrozumieć przez pryzmat waszej rodzicielskiej miłości i troski. Przyjaciel, którego czasami określacie jako pechowy, ten, który ściąga mnie w dół, nie jest nim, dlatego że tak czyni. Także On ma prawo do posiadania przyjaciół i co ważniejsze nikt z nas do końca nie ma komfortu wyboru idealnego przyjaciela. Ludzi akceptujemy bądź nie, patrząc zarówno na ich zalety jak i wady. Jestem pełen dobrej nadziei, że za 10 lat ten człowiek może być moją jedyną jak nie ostatnią deską ratunku, punktem podparcia. Co do wyborów także staram się rozumieć waszą troskę i zapobiegliwość. Jednak błędy które często popełniamy w naszym życiu choćby podczas wyboru ubrania, pracy, kochanej nam osoby tak naprawdę czegoś nas uczą i oto chodzi! Argumentujecie zapobiegliwość mówiąc, że sami to przerobiliście, że to do niczego dobrego nie prowadzi, ja jednak wierzę, że właśnie te błędy, które popełniliście i przed którymi, co oczywiście rozumiem chcielibyście mnie ustrzec, są błędami które w jakimś stopniu przyczyniły się do tego jakimi ludźmi jesteście dzisiaj. Ludźmi ciężko i uczciwie pracującymi, kochającymi nas pomimo tego że często zawodzimy. Proszę nie pozbawiajcie mnie szansy stania się choć trochę podobnymi Wam. Może to głupio zabrzmi ale głęboko wierzę że najcenniejszym doświadczeniem naszego żywota jest refleksja oraz wyciąganie wniosków z popełnionych pomyłek, błędów. Bardzo Was kocham i chciałbym aby czas spędzany razem pod jednym dachem był bardziej produktywny dla naszego życia rodzinnego. Jednakże nadchodzi czas, a może raczej nadszedł czas, w którym to muszę zacząć tworzyć własny kręgosłup moralny, definiować to jak chcę aby wyglądało moje życie. Wiadomo, że nie uda mi się to od razu, a nawet możliwe, że będzie to trwało przez większość mojego życia, ale jedyne czego chcę od Was to wsparcia. Wsparcia nie tylko w dobrych decyzjach, ale i tych złych. Jestem osobą młodą, może czasem zbyt naiwną, chciałbym podbić świat i jeszcze kawałek kosmosu. Ale dopuszczam możliwość, że może mi się to nie udać. Jestem pełen wiary, że to, co nadejdzie będzie miało jakiś sens, przyniesie ze sobą wiele radości i że być może będziecie ze mnie dumni. Jednak chciałbym abyście wiedzieli, że nawet, jeśli nie osiągnę nic zupełnie nic, zawsze pozostaniecie w moim sercu.


Syn.

piątek, 7 września 2012

Z pamiętnika cioci Zofii ...

Witam ponownie. Dziś już obiecałem sobie że nie będę narzekał, wyczerpałem limit jak na ten tydzień, a po za tym Hey! Jest tyle fajnych innych rzeczy na tym świecie.

Dziś post bez wyraźnego tematu wiodącego. Czyli o wszystkim i o niczym.
Pierwszy raz od dłuższego czasu spędzam wieczór sam, skorzystałem więc i wreszcie napocząłem 12 letnią whisky, odpaliłem fajkę i oddałem się temu co zaniedbałem i to dość mocno. Gitara spisała się wyśmienicie, choć przyznam się szczerze że nie mam pojęcia czy ktoś mi nie zrobił psikusa i jej nie podmienił, szło mi za dobrze...
       Tak dobrze że chyba wyzwę Van "Helenę" na pojedynek...
Zostałem okrzyknięty samotnym alkoholikiem, na marginesie nazwał mnie tak człowiek który grubo wychodzi za limity spożycia, podejrzewam że jest gdzieś w czołówce...i to nie w Polsce ale w Rosji :)
Poza dużą dozą przemyśleń i pewnych wniosków które wolałbym tutaj nie zawierać (przyjmijmy autocenzurę) przewinęło się kilka fajnych osób w mojej głowie i jestem na etapie tworzenia listy z kim iść i gdzie.
       Nawet nie spodziewałem się że jedną z tych osób będzie moja eks, w sumie to nie moja wina bo sama zadzwoniła, a że dziś jestem podatny na propozycje (niestety kilka bliskich mi osób nie proponowało nic- więc wieczór samotnego alkoholika :)) to się zgodziłem. Inną rzeczą jest to że chyba niechcący obiecałem komuś kilka namiarów na męża i teraz będę musiał ich znaleźć. Ale czego to się nie robi dla rudej. Ktoś chętny?

Oczywiście tej oazy spokoju dzisiejszego dnia nie mogło być nieskończenie wiele i tak o to moi szanowni państwo okazało się że znów mamy awarię!!!.... Rury. Z tego co pamiętam to wymieniłem wszystkie oprócz jednej, ciężko dostępnej, krótkiej i mało pracującej.. Taa zgadliście to właśnie ona. W sumie zamierzam jej przepuścić.. przynajmniej do momentu aż ktoś nie udowodni mi że to ona. Niech sika na zdrowie.
Jutro okazuje się że wolne całkowicie więc walę w miasto poszukać czegoś/kogoś :) Może skoczę na myjnię. Wóz lekko obrósł i wstyd  panienki podwozić.
 O ile wytrzeźwieje a pewnie tak będzie (chociaż wolałbym chyba nie- tak jest lepiej!) to czeka mnie jeszcze jutro przeprawa do miasta DOA. Albo w niedzielę nie pamiętam.
W dzień "wolny przez krzyż" mały spocik VW i być może wreszcie uda mi się spotkać ze starą ekipą od kielicha i pójdziemy w Tango (w polu widzenia::P)

Także życzę i Wam miłego weekendu i do zobaczenia!!