sobota, 20 października 2012

*** Słowa niewypowiedziane ***



Drodzy rodzice.

            Wiem, że często nie zgadzacie się z tym kogo postrzegam jako mojego przyjaciela, z wyborami jakie podejmuje w życiu. Staram się to zrozumieć przez pryzmat waszej rodzicielskiej miłości i troski. Przyjaciel, którego czasami określacie jako pechowy, ten, który ściąga mnie w dół, nie jest nim, dlatego że tak czyni. Także On ma prawo do posiadania przyjaciół i co ważniejsze nikt z nas do końca nie ma komfortu wyboru idealnego przyjaciela. Ludzi akceptujemy bądź nie, patrząc zarówno na ich zalety jak i wady. Jestem pełen dobrej nadziei, że za 10 lat ten człowiek może być moją jedyną jak nie ostatnią deską ratunku, punktem podparcia. Co do wyborów także staram się rozumieć waszą troskę i zapobiegliwość. Jednak błędy które często popełniamy w naszym życiu choćby podczas wyboru ubrania, pracy, kochanej nam osoby tak naprawdę czegoś nas uczą i oto chodzi! Argumentujecie zapobiegliwość mówiąc, że sami to przerobiliście, że to do niczego dobrego nie prowadzi, ja jednak wierzę, że właśnie te błędy, które popełniliście i przed którymi, co oczywiście rozumiem chcielibyście mnie ustrzec, są błędami które w jakimś stopniu przyczyniły się do tego jakimi ludźmi jesteście dzisiaj. Ludźmi ciężko i uczciwie pracującymi, kochającymi nas pomimo tego że często zawodzimy. Proszę nie pozbawiajcie mnie szansy stania się choć trochę podobnymi Wam. Może to głupio zabrzmi ale głęboko wierzę że najcenniejszym doświadczeniem naszego żywota jest refleksja oraz wyciąganie wniosków z popełnionych pomyłek, błędów. Bardzo Was kocham i chciałbym aby czas spędzany razem pod jednym dachem był bardziej produktywny dla naszego życia rodzinnego. Jednakże nadchodzi czas, a może raczej nadszedł czas, w którym to muszę zacząć tworzyć własny kręgosłup moralny, definiować to jak chcę aby wyglądało moje życie. Wiadomo, że nie uda mi się to od razu, a nawet możliwe, że będzie to trwało przez większość mojego życia, ale jedyne czego chcę od Was to wsparcia. Wsparcia nie tylko w dobrych decyzjach, ale i tych złych. Jestem osobą młodą, może czasem zbyt naiwną, chciałbym podbić świat i jeszcze kawałek kosmosu. Ale dopuszczam możliwość, że może mi się to nie udać. Jestem pełen wiary, że to, co nadejdzie będzie miało jakiś sens, przyniesie ze sobą wiele radości i że być może będziecie ze mnie dumni. Jednak chciałbym abyście wiedzieli, że nawet, jeśli nie osiągnę nic zupełnie nic, zawsze pozostaniecie w moim sercu.


Syn.

piątek, 7 września 2012

Z pamiętnika cioci Zofii ...

Witam ponownie. Dziś już obiecałem sobie że nie będę narzekał, wyczerpałem limit jak na ten tydzień, a po za tym Hey! Jest tyle fajnych innych rzeczy na tym świecie.

Dziś post bez wyraźnego tematu wiodącego. Czyli o wszystkim i o niczym.
Pierwszy raz od dłuższego czasu spędzam wieczór sam, skorzystałem więc i wreszcie napocząłem 12 letnią whisky, odpaliłem fajkę i oddałem się temu co zaniedbałem i to dość mocno. Gitara spisała się wyśmienicie, choć przyznam się szczerze że nie mam pojęcia czy ktoś mi nie zrobił psikusa i jej nie podmienił, szło mi za dobrze...
       Tak dobrze że chyba wyzwę Van "Helenę" na pojedynek...
Zostałem okrzyknięty samotnym alkoholikiem, na marginesie nazwał mnie tak człowiek który grubo wychodzi za limity spożycia, podejrzewam że jest gdzieś w czołówce...i to nie w Polsce ale w Rosji :)
Poza dużą dozą przemyśleń i pewnych wniosków które wolałbym tutaj nie zawierać (przyjmijmy autocenzurę) przewinęło się kilka fajnych osób w mojej głowie i jestem na etapie tworzenia listy z kim iść i gdzie.
       Nawet nie spodziewałem się że jedną z tych osób będzie moja eks, w sumie to nie moja wina bo sama zadzwoniła, a że dziś jestem podatny na propozycje (niestety kilka bliskich mi osób nie proponowało nic- więc wieczór samotnego alkoholika :)) to się zgodziłem. Inną rzeczą jest to że chyba niechcący obiecałem komuś kilka namiarów na męża i teraz będę musiał ich znaleźć. Ale czego to się nie robi dla rudej. Ktoś chętny?

Oczywiście tej oazy spokoju dzisiejszego dnia nie mogło być nieskończenie wiele i tak o to moi szanowni państwo okazało się że znów mamy awarię!!!.... Rury. Z tego co pamiętam to wymieniłem wszystkie oprócz jednej, ciężko dostępnej, krótkiej i mało pracującej.. Taa zgadliście to właśnie ona. W sumie zamierzam jej przepuścić.. przynajmniej do momentu aż ktoś nie udowodni mi że to ona. Niech sika na zdrowie.
Jutro okazuje się że wolne całkowicie więc walę w miasto poszukać czegoś/kogoś :) Może skoczę na myjnię. Wóz lekko obrósł i wstyd  panienki podwozić.
 O ile wytrzeźwieje a pewnie tak będzie (chociaż wolałbym chyba nie- tak jest lepiej!) to czeka mnie jeszcze jutro przeprawa do miasta DOA. Albo w niedzielę nie pamiętam.
W dzień "wolny przez krzyż" mały spocik VW i być może wreszcie uda mi się spotkać ze starą ekipą od kielicha i pójdziemy w Tango (w polu widzenia::P)

Także życzę i Wam miłego weekendu i do zobaczenia!!

sobota, 25 sierpnia 2012

Teczki, teczusie i imunitety.


Zaskakuje mnie zapał młodych ludzi którzy chcą iść pracować w budżetówce, a w ogóle lepiej w mundurówce. Raz że dzisiejsze egzaminy są co najmniej tak wymagające jak do jednostek specjalnych, to dwa człowiek nie jest tam traktowany jak człowiek lecz jako gówno -jeśli nie ty to sto innych. Wina leży w samych nas, sami daliśmy się tak upodlić. Swoje przerobiłem w służbach mundurowych i naprawdę świetnie wspominam ten okres po za jednym, relacji przełożnych do podwładnych oraz to że współczesne władze naprawdę wykorzystuja mundurowych jak służących.
Powiedzcie moi drodzy czy naprawdę taki poseł potrzebuje eskorty policji za każdym razem jak raczy ruszyć swoją tłustą dupę za biurka i wyduma sobie „ Jak zajebiście byłoby przyjechać do K. Do W. Etc „ w sumie bez większego powodu. Tymczasem Policja musi (a nie że chce) otoczyć taką świnkę kordonkiem i odizolować od nas szarego (wręcz barbarzyńskiego wg posłów ) motłochu. Dlaczego w naszym rzekomo wolnym kraju i demokratycznym kraju, mamy prawo do wyboru owego posełka, ale do powiedzenia mu w cztery oczy  że coś najwyraźniej spierdolił to już nie. Dlaczego my mamy czekać w kilometrowych korkach gdy on jedzie i nie stoi?. Co tak naprawdę zaszło w chwili gdy został on wybrany na naszego (bądź nie) reprezentanta? Ano dostał imunitet, złotą kartę do innego świata oraz miano lepszego od nas. Jak niby inaczej można traktować bezkarność wobec prawa, brak szacunku dla ciężko pracujących obywateli oraz najzwyklejsze opierdalanie się za ciężką kasę. Skąd ta kasa pochodzi wiecie znakomicie, a na co ? To już nie Wasza sprawa.
Pisząc tu o opierdalaniu się mam na myśli:

Tworzenie ustaw bubli – z których większość należy niezwłocznie po uchwaleniu wprowadzić szereg zmian (nierzadko bardziej obszernych niż podstawowa ustawa)

Szukanie haków na innych, ot na zasadzie jak robiliśmy my z rodzeńswem, nie mów Tacie że Ja... bo ja powiem że Ty ( zdawałoby się że Ci ludzie nie robią przecież już w departamencie Pieluch kurwa)

Opluwanie się nawzajem (tak na marginesie w godzinach PRACY? - Panowie bez kurwa jaj...)

I co najgorsze

Opluwanie obywateli oraz tracenie czasu na wypowiadanie się na temat jakiego zdarzenia (nie koniecznie związanego z rodzajem wykonywanej pracy) w roli jakiegoś kurwa eksperta. Ekspert to może jeden z drugim jest..... ale od pierdolenia głupot.


            Na sam koniec zaczerpnę pewnego zwrotu od naszych niesłychanie elokwetnych miernot politycznych i napiszę  oczywista oczywistość ot w formie zapytania retorycznego:

Jak niby te nasze prymuski  mają dostrzec problemy społeczeństwa izolując się od niego.?

Ot rozważania




Po krótkiej lekturze książki pt. „Pokolenie Ikea” autorstwa Piotra C. (ogólnie polecam), nie jestem w stanie nie pochylić się nad pewnym wnioskiem. Mianowicie czego dziś oczekuję się zarówno od kobiet jak i od mężczyzn. W wielkim skrócie facet powinien być przynajmniej tak przystojny jak Brad Pitt, gotować co najmniej jak Maklewicz a w ogóle niech będzie Clarkiem Kentem i w przerwach między uspypianiem, przewijaniem młodszego-przyszłego supermana, niech ratuje świat. Z kolei kobiety winny być extremalnie sekskowne, w sypialni wić się jak dziwka a na salonach powinny cechować się kunsztem księżnej. W tak wyidealizowanym świecie ciężko jest się utrzymać o ile w ogóle rozprawiamy nad tym że on ma szanse zaistnieć. Przechodząc już nad tym że nasze oczekiwania są próżne i nierealne, możemy dotrzec że podobnie rzecz się ma jeśli chodzi o wymagania stawiane współcześnie żyjącemu człowiekowi (niezależnie czy to kobieta czy facet). Dziś każde z nas nie może pozwolić sobie na luksus bycia sobą. Oczekuję się od ludzi „pracy” co by byli mili, pomocni  ( i tym podobne pierdolenie) w stosunku do klienta, coraz częściej zapominając że klient w rzeczywistości najczęściej zachowuje się wobec nas jak zwykły chuj. Chuj ale tak na 70 procent. Zupełnie inną kwestią w odniesieniu do wymagań jest już sama pensja. Zupełnie nie pojmuję jak uzasadniają sobie szefki tak niskie płacę. Owszem można pracować za powiedzmy 1500-1900 zł (zazwyczaj brutto) ale czemu oprócz wykonywania roboty, która to coraz częściej przypomina rzeź, mamy być jeszcze mili i uśmiechnięci pomimo faktu że jest nam po prostu kurwa źle. Wszak nie może nam być dobrze skoro wykonując (powiedzmy że rzetelnie) pracę nadal nie odczuwamy tego na budżecie. Jak każde zarabiające mięsko wszak chcielibyśmy się czasem opalić w fajnych miejscach, okryć nasze tusze jakimś wdziankiem a i opić z kumplami ot beztroski okres najzwyklejszego opierdalania się pod słońcem. Tymczasem zamiast ot tak podstawowych zdałoby się przyjemności ( w ogóle to słowo nie powinno się tu znaleźć, ale ot takie realia) serwuje nam się tanią gadke o cięciach budżetowych, o kryzysach i o tym że mamy oszczędzać. Że tak się tylko zapytam. Z czego do kurwy nędzy mamy oszczędzać? Z pensji głodowej ? A może to nasza wina że nie defraudujemy cudzych pieniędzy i po prostu nie gramy w ciula. Tak czy inaczej, prawda jest bolesna i tylko jedna. Kochani raz że nie ma sensu zapracowywać swej krwawicy dla marnych 2 kafli, a dwa że zapomnijcie o jakiejkolwiek emeryturze. Zus ledwo dziś potrafi znaleźć pieniądze na bierzące emerytury (stąd cięcia), lepiej się ma sprawa z nowymi siedzibami i urlopami dla zarządu ... ale tfu tu o tym nie napiszę bo niby Polska to wolny kraj i mamy wolność słowa, szkoda jednak że ani nasza Polska nie jest wolna i słowo nie jest wolne od cenzury.  
Tymczasem jedyne realne wyjście od tego jest działanie na własnych rachunek. Mówię tu do ludzi którzy nie są zadowoleni ze swoich pensji. Naprawdę nie potrzeba wielkiej kasy aby rozpocząć działalność gospodarczą i zacząć wreszcie rozwijać się dla swojego dobrego imienia ale i samopoczucia.
Dzisiejszy rynek konsumencki składa się w większość z sektora usług, (czyli szansa dla WAS). Naprawdę moi mili zachęcam do stawiania na siebie, uwierzcie w swoje możliwości, co ważne opierajcie się stanowczo temu co mówią inni , jak chcieliby aby wyglądało wasze życie.
My jesteśmy jego kowalami i to my tylko możemy je dowolnie ukształtować. Tak więc każdemu z Was ślę serdecznego kopa w tyłek na szczęście i WIO DO PRZODU!

poniedziałek, 16 lipca 2012

Rozjazdów czas... i pewne zmiany.

Witam ponownie! Pewnie znaczna część z Was albo jest na urlopie albo go dopiero planuje, tak czy inaczej z miejsca życzę miłych i pełnych atrakcji wakacji.

A teraz to tematu szanowni czytelnicy:) Zdawałoby się że wakacje to najlepszy czas na spotkania z przyjaciółmi, odnowienie kilku znajomości no i to co potrzebujemy najbardziej czyli, czas odpoczynku od pracy. W dzisiejszych czasach jednak wakacje to nic innego jak okres (ten ciepły) gdzie i tak większość młodych ludzi pracuje, a ewentualny urlop wykorzystywany jest bardziej jako okres izolacji od codziennego otoczenia. Niestety ja mam do czynienia z grupą pierwszą tj. moja dziewczyna (która to gdzieś teraz się szlaja z przyjaciółmi i którą pozdrawiam) podjęła pracę nie dalej jak 2 tygodnie temu, a więc z urlopu nici oraz mój przyjaciel Mati, który to bardziej zafrapowany jest wizjami czy uda mu się przeżyć w pracy niżeli jakimkolwiek myśleniu o urlopie. Jeżeli chodzi zaś o mnie, cóż... nie będę ukrywał że należę do ludzi kategorii wieczny student i przeżywam na ogół od 3-6 miesięcy w stanie spoczynku absolutnego. Spoczynek ten wykańcza mnie na całego.  Jedyna rada jaka z tego płynie to... po prostu znaleźć sobie robotę, i tak też czynię wysyłając już dziś około 50 CV na zapas (bo w mieście w którym mieszkam i się mam nadzieję jeszcze będę uczył będę dopiero na koniec sierpnia). Z jednej strony doceniam ten czas wolny którym sam siebie uraczyłem (to że na moją szkodę, to doskonale wiem). Patrząc z perspektywy dnia dzisiejszego mogę śmiało rzec że taki progres w pewnych dziedzinach uprawianych przeze mnie jako hobby był możliwy tylko i wyłącznie dzięki takiej dozie czasu im poświęconym. Jednak znalazłem się już w tym etapie życia gdzie należy już zacząć planować się usamodzielnić, odejść od cycka i zacząć ssać po prostu inne mleko niż matczyne, mleko codzienności. Doszedłem do tego i tak myślę trochę późno, bo mam już 24 lata, ale bardziej chciałem skupić się na przyczynach. Primo to fakt że nadmiar wolnego czasu, zaczął sprawiać że stałem się mniej ufny wobec ludzi których kocham, tj. wiecznie doszukiwałem się jakiś nieprawidłowości. Nie wyobrażacie sobie do czego może pchnąć człowieka nuda... i nie zamierzam Was póki co uświadamiać w tej dziedzinie :). Wiecznie zaś doszukiwałem się choćby w moim związku rzeczy do poprawienia, i doszedłem do wniosku że właściwie nie potrzebnie. Bo co jak co ale zapobieganie problemom na bieżąco, zanim się pojawią, jest ciekawe, ale ciekawsze jest ich rozwiązywanie ( i często wiąże się to ze sprzątaniem bałaganu które sprawiły) , dlaczego ciekawsze? Bo w momencie gdy decydujemy się zapobiegać chaosowi nie dajemy naszemu partnerowi szans na przejęcie pałeczki, oraz nigdy nie zobaczymy jak sobie radzą w trudnych sytuacjach, a to czyni z nich ludzi bezbronnych w obliczu problemu z którym będą musieli się sami zmierzyć. Bo wszak nie zawsze będziemy mogli być obok. Drugim powodem jest brak wiecznie czasu mojej połówki na spotkania, jest to dla mnie o tyle zrozumiałe że to stała domena ludzi pracujących (a więc zamierzam do nich dołączyć). Mam dość świadomości że w oczach innych mogę zostać wytknięty jako ten co nic nie robi a najwięcej się czepia. Myślę (i wiem z pewnych źródeł) że moje rady przyczyniły się wielu ludziom do poprawy ich jakości życia, chociaż większość z nich nigdy tego nie przyznała przy mnie otwarcie, bo to tak dziwnie jakoś że ktoś kto przeca nic nie osiągnął miał mi doradzić wielkiemu Paniczowi/Pani jak coś zrobić. Pomijam opisywanie tego z wielkim uśmiechem ( i radością że mimo wszystko pomogłem im i są szczęśliwsi dzisiaj). Wraz z tym postem chciałbym złożyć pewną małą przysięgę że od dziś zmieniam swoje życie, zacznę myśleć więcej o sobie, a nie wiecznie o innych. Nigdy nie byłem egoistą i przez to także stoję gdzie stoję, poświęciłem wiele razy swój czas, kasę i stan zdrowia psychicznego aby pomóc innym a później zostać kopniętym jak zabawka w kąt. Tak o to, Żegnam i Witam w wyścigu szczurów.... A wiecie co jest najlepsze??? Że zrobię to po moich ostatnich tak długich wakacjach w życiu... I będę kurewsko niebezpieczny, bo wypoczęty... ADIOS>!!!

czwartek, 5 lipca 2012

Ach te związki... Czyli troszkę poważniej.

O relacjach damsko- męskich.

To że kobiety są skomplikowane wiadomo nie od dziś. Zastanawiam się więc właściwie dlaczego codziennie się dziwie że oto przychodzi to niespodziewane. Owe niespodziewane to szok. Zdaję sobie sprawę że w sprawach damsko- męskich jestem jeszcze nawet dalej jak za linią startu, ale odnoszę wrażenie że jestem chyba co najmniej sto lat za murzynami. W ostatnich dniach bacznie obserwowałem moją połowę i doszedłem do wniosku że w sumie nie wiem po co to wszystko. Wmawia się nam że kobiety są bardziej subtelne, uczuciowe etc. Tym czasem owszem przyznam że są nawet CHOLERNIE uczuciowe (co czasem nas chłopów potrafi odstraszyć skuteczniej niż cokolwiek innego, ale nie o tym temat) ale brak im co niektórym subtelności.Subtelność owa ukazuje się w małych gestach ale bardzo potrzebnych nam facetom . Np nie witaj się z wpierw z kumplem lecz ze mną ( to pokazuje z góry hierarchię) Czyniąc odwrotnie możesz co niektórych mocno do siebie zrazić. Postaraj się czasami zatrzymać w swym romantycznym świecie i dojrzeć pewne ciche aluzje. Jeśli masz wątpliwość to pytaj, wszak nikt nikogo nie zabił za pytanie.
Rozumiem brawurę wieku młodzieńczego itp sprawy ale ja osobiście wolę dorosłe podejście do związku. Tj nie musimy się przytulać bo inni tak czynią, to niepoważne! Robiąc to przekazujesz mi informację że masz kompleksy odnośnie naszego związku, ale nigdy otwarcie o tym nie powiesz, nawet jeśli zapytam się.

Są pewne kategorie informacji które ja jako facet nie lubię słyszeć. Ot że jest tam jakiś przyjaciel (nawet 3 a może i 4) i że robiliśmy to i to i to i tamto siamto....  (jestem najwyraźniej zazdrosny). Błahostki, typu skoro niebo jest niebieskie to znaczy że nie ma chmur... i tym podobnych oczywistości (czyli masło maślane) i na końcu co najgorsze owe rzeczy są przekazywane w najmniej pożądanych momentach.

Inna ważna sprawa to inicjatywa. Dlaczego mam szczęście do kobiet które jej się boją ? (czyżbym wybierał takowe podświadomie ?) Otóż moje miłe kobietki, jeśli Wasz facet zabiera Was w bardzo pasjonującą wyprawę do siebie po raz nty i w zasadzie nie robicie nic konstruktywnego, znaczy to że Wasz facet jest zanudzony wręcz na śmierć. Ja w sumie czasem bardzo chcę aby moja połowa wpadła niespodziewanie do mnie, żeby przejęła część inicjatywy i zaczęła myśleć wreszcie kreatywnie. Nie kreatywnie na sposób jaką to by kieckę włożyć, bo w sumie mnie to ostatnio nie absorbuje za mocno, ale bardziej aby wreszcie zaczęła mnie zaskakiwać. Przewidywalność to dno , do którego prędzej czy później każdy związek dochodzi. Kwestia sukcesu ili tkwi we wkładzie obojga partnerów a nie tylko faceta.

Jak to jest że tak wiele kobiet zwie się kobietami odważnymi, otwartymi etc a tymczasem wykazują cechy zupełnie temu przeczące. Inicjatywę chętnie pokazują wśród przyjaciół ale w związku już nie. ( a przecież to właśnie związek powinien być na pierwszym miejscu!). Chęć do dialogu na tematy ważne lub mniej także okazują chętniej tzw przyjaciołom niżeli chłopakowi. Związek to nie tylko ustępstwa i gadanie o czym popadnie. Myślę że związek to chęć poznania drugiej osoby jak najlepiej, konfrontacja pewnych idei. Dlaczego tak boicie się nas poznawać? Przecież to jest jasne jeżeli nie wykazujemy zainteresowania danym tematem sto razy to i za sto 1 też tak będzie. Zachęcam naprawdę gorąco do szukania nowych gruntów.  My też się bardzo staramy, a to że obojętniejemy to prawdopodobnie kwestia że zaczynamy się poddawać i nie widzimy już nadziei.

Jeśli postanowicie planować coś, to pamiętajcie że my faceci owszem lubimy wyzwania, ale nie codziennie nie za każdym razem. Do czego biję ? Ano do tego aby planując coś swojego nie absorbować faceta w to za bardzo (tj nie uzależniać planu od niego) Czyli np Misiu choć zrobimy sobie wycieczkę...   Gdzie..     No w sumie mi to wszystko jedno ... Podajcie konkretny przekaz, oczekiwania etc. Bez tego facet nie wie co w zasadzie lubicie i nie dajecie nam szans poznać siebie.

Zawsze wychodziłem z założenia że jeżeli dziewczyna unika zmian, tj nie wyraża choćby minimalnej chęci do zmienienia czegoś w nas to możemy czuć się jak poczekalnia dla kogoś innego. Kształtując nas pokazujesz równocześnie że chce ulokować coś więcej niż spojrzenie maślanych oczu i ciepłych pocałunków w oparciu o nas. Zmieniając się dla Was (często to robimy nawet bez waszej woli) oczekujemy że zostanie to docenione, ale nie w sposób... Misio jesteś kochany.. tylko poprzez waszą zmianę. Związek to nieustanne dopasowywanie się do siebie. Nigdy nie jest tak że od razu ktoś pasuje do siebie ja ulał, a ten kto w to wierzy najwyraźniej nie dorósł i jest dzieckiem.


Podsumowując krótko chce baby z zacięciem (z jajami źle brzmi ^^) do tworzenia czegoś realnego, nie tylko romantycznego ale także i ot ziemskiego. Wolę się trochę pokłócić niżeli żyć w poczuciu że nic nie chcesz ode mnie, żadnych zmian. To nudzi, wypala i pokazuje jak jeszcze infantylnie człowiek podchodzi do związków.


Więc BŁAGAM pokłóć się ze mną i nie udawaj że moje zachowanie w stylu odpychający cham (które wprowadzamy czasem aby Was sprowokować do działania) Ciebie nie tyka. Powiedz jak jest naprawdę, co chcesz zmienić i w końcu że ze mną chcesz tworzyć swoją przyszłość.
Jeśli nadal będziecie się bały nam powiedzieć z mostu co gra a co nie, to nie dziwcie się że związek nie kwitnie albo że jedyne na co nas stać to leżenie z piwskiem na kanapie.

Pozdrawiam
Hushbye

sobota, 24 marca 2012

Wakacje, urlop czy dezercja ??..

Ech i jak to bywa w świecie, kilka minut i już coś do głowy przyszło :)
Od dwóch tygodni do naszej krainy miodem i czymś tam płynącej (albo jakoś tak!) zawitała piękna pogoda.
Nic więc dziwnego że człowiek zaczyna kombinować jakby tutaj spędzić choć trochę czasu robiąc rzeczy za które szczerze mówiąc nikt nam nie płaci. Mowa oczywiście o wypadach za czterech ścian w plener, czy to park za oknem czy inne miasto lub las (łąki jak kto woli).
Przez ostatnie 6 miesięcy pracowałem  w Oławskiej drogówce i był to w zasadzie najpiękniejszy okres w moim życiu. Z miejsca pozdrawiam całą ekipę! A więc po tym okresie chętnego wstawania o 5.40 rano ( a jak!) dojazdach i kilku mniejszych przygodach z wcześniej wspomnianym gdzieś Pasztetem, nadszedł chyba odpowiedni okres co by sobie pohasać tu i ówdzie:)
Ostatni tydzień który właściwie nie wiem jak zakwalifikować (tj. Urlop czy dezercja) obfitował w dużą porcję rozrywki. Na pierwszy ogień trip po mieście z dobrym przyjacielem co nie ma szczęścia do pracy (ale to temat osobny) później wyjazd do Trzebnicy. Ludzie czy wiecie że możliwe jest pojechać do miasta i zgubić się w górach jednocześnie???:) Dla zdolnego nic trudnego ! Tu z miejsca pozdrawiam moją białogłowę ^^ której kupię prawdopodobnie kiedyś GPS:) Dalej ale nie koniecznie innego dnia postanowiłem otworzyć sezon strzelania do wszystkiego co się rusza. ASG to naprawdę świetna sprawa, polecam :) Wiecie jak to jest gdy po całych dniach za biurkiem tudzież wykonując inne czynności można poczuć się choć chwilkę jak bohater której z gier wojennych w którą pocinacie Wy lub Wasze pociechy ? Ehh tak czy siak po udanym headshocie na mojej osobie miłość do tego sportu nie maleje. (360 fps prosto w czoło ^^).
Jako że każdy szanujący się facet musi wykonać raz na jakiś czas resetowanie pieca vel mózgu, czachy lub tego czegoś co wisi na karku przyszło mi (ech toż to sama przyjemność) obcować ze słynnym Jackiem lubiący chodzić (chyba na czworaka hehe) w piątkowy wieczór. Dzień o tyle szczególny że zwieńczał cały tydzień nic nieróbstwa i nikczemności mej osoby.:) Ludzie powiadam Wam, a myślę że się nie pomylę jak powiem Wam że człowiek nie jest stworzony do pracy !!! Wystarczy jedna osoba z milionem pomysłów i doba staje się tak krótka jak chwila kiedy jesteśmy szczerzy wobec teściowej :) Wielkie pozdrowienia dla Yumiszona, Berci i Filka <- autor HS. Dzięki wielkie za świetny tydzień.

Uhh... Czyli początki bywają najcięższe:)

Na samym początku jak zabierałem się za tego bloga, pomysł ten był świetny i obwarowany milionem pomysłów co by tu.. napisać, jaką anegdotę wrzucić. Nie ukrywam nigdy nie byłem dobrym pisarzem i także dziś już właściwie przecież na POCZĄTKU widzę jakie błędy zrobiłem przy samym tworzeniu choćby nazwy bloga.
Pierwsza idea była aby poświęcić bloga tematyce mojemu czasami nieznośnemu (ale ogólnie kochanemu) Pasztetowi. Ale jak to w życiu już bywa, pomysłów było sto a dziś jest ... inne sto:).
Dlatego powiedzmy że na razie blog będzie miał formę ot takie śmietnika. Nie liczę że będzie tutaj wiele osób podglądających moje wypociny, dlatego organizacja czasowo-przestrzenno-merytoryczna będzie na równi z Anarchią. Czyli wolność Tomku w swoim domku. :)
(Btw tak.... nie cierpię przecinków i dosyć często ( a jestem już na pewno recydywistą na tej płaszczyźnie) je zjadam).

I to chyba tyle w ramach startu. ^^

Hushbye